środa, 18 lipca 2012

Rozdział 1. Niespodzianka

          Od urodzenia mieszkałam w Ameryce. Moi rodzice pochodzili z Polski, ale byli zbyt zapracowani by nauczyć mnie tego języka. Znałam tylko kilka najprostszych zwrotów. Rodzice prawie nigdy nie rozmawiali w ojczystym języku. Mama była jedną z największych szych w jednej z korporacyjnych firm. A tata, tata pracował razem z mamą. Mieszkaliśmy w Nowym Yorku. Piękne miasto. Co roku liczba ludności się zwiększała, a miasto rozwijało się coraz bardziej. Uwielbiłam patrzeć przez okno naszego apartamentu i wypatrywać ludzi, gnających w niewiadomym kierunku. Zapracowanych nadgorliwców, krzyczących rozemocjonowanych bankowców, którzy spieszą się do pracy a nie maja czasu stać w korkach. Pary całujące się na ulicy, trzymające się za ręce. Różne grupy począwszy od punków skończywszy na hipisach. To było po prostu moje. To okno w pokoju, które zawsze nakłaniało mnie do głębszych refleksji. Może się to wydawać głupie, ale uważam, ze każdy z nas, w większym lub mniejszym stopniu posiada coś z filozofa. Taka jest ludzka natura. Roztrząsanie sensu bycia i egzystencji. Chodzę do normalniej szkoły. Nie żadnej prywatnej, tylko publicznej szkoły na obrzeżach Nowego Yorku. Moje oceny są zadowalające. Oczywiście nie sama nauką człowiek żyje. Mam dwie najlepsze przyjaciółki, zawsze imprezujemy razem. No i oczywiście chłopaka Matta. Jest rozgrywającym w naszej drużynie i przewodniczącym samorządu. Ja nie chcę nic mówić, ale jestem kapitanem drużyny chemicznej. Wiem, że to trochę głupio brzmi, ale taka prawda. Mam zamiar zostać lekarzem. Chcę leczyć dzieci chore na bardzo poważne dolegliwości. Gdy zamykam oczy widzę swoją plakietkę przypiętą do białego uniformu Dr. Natalia Karowska. Tak mam polskie nazwisko. Dlatego, rzadko chodzę do odpowiedzi, bo nauczyciele nie potrafią wymówić go. A jak już to zwracają się do mnie po imieniu. To są właśnie te plusy. No ale to nie wszystko. Polki są najładniejsze i to nie podlega dyskusji. Oczywiście tak właśnie jest ze mną. Nie jestem jakimś zakochanym narcyzem, ale wyróżniam się z tłumu. Moje czarne włosy sięgają mi do bioder, duże niebieskie oczy fajnie z tym kontrastują, a wypukłe usta i mała buzia wszystko dopasowuje.                                                                      Przypięłam kolejne zdjęcie na tablice. Przedstawiało mnie i Amy jak siedzimy na ławce i się obejmujemy a pod spodem, był podpis Best Friend Forever. Z nią rozumiałam się bez słów. Urodziłyśmy się w tym samym dniu, w tym samym szpitalu, leżałyśmy koło siebie w łóżeczkach a nasze mamy od kiedy pamiętam przyjaźniły się. Oczywiście z Jane też miałam bliski kontakt, ale nie aż tak jak z Am. Moja tablica nad biurkiem była praktycznie cała obklejona zdjęciami z Mattem, Amy, Jane, rodzicami i wieloma innymi osobami. Zdjęcia klasowe, zdjęcia z balów. Na sam widok moja buzia się uśmiechała. Położyłam się na łóżku i czekałam aż przyjdzie Mary, moja gosposia, która była dla mnie kimś więcej niż tylko gosposią. Była ze mną praktycznie całe życie. Sama nie wiem, czy można to tak nazwać, ale była mi bliższa niż moja rodzicielka. To smutne. Mama i tata często obwiniali się za to, że nie mają ze mną takiego kontaktu, jakby chcieli. Myśleli, że zapełniając moją garderobę najdroższymi ciuchami i butami wypełnia tą pustkę w moim sercu. Rzeczy już nie przynoszą mi takiej radości. Ja chcę miłości własnych rodziców. Czy to tak wiele? Chcę uwagi, zainteresowania... Nawet sukcesami, kolejnym wygranym konkursem z chemii, kolejnym pucharem z olimpiady nie mogę przykuć ich uwagi.  Spojrzałam na zegarek. Była punkt dwunasta. I usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Moim oczom ukazał się nie kto inny, ale mój tata. Byłam tak zaskoczona, że sama nie wiedziałam co powiedzieć. Zazwyczaj w soboty wychodzili rano i wracali rano na drugi dzień.
- Cześć skarbie - powiedział czule i niepewnie wszedł do mojego pokoju. Usiadł na moim łóżku. Byl w garniturze, czyli na pewno urwał się z pracy.
- Co tam? - Na moich ustach cały czas był uśmiech. Usiadłam po turecku i wpatrywałam się w ojca. Byłam do niego bardzo podoba. To po nim odziedziczyłam pełne usta i zgrabny nos.
- Co ty na to, żebyśmy pojechali na wakacje? - Uśmiechnął się i na jego twarzy pojawiły się dwa dołeczki.
- Na wakacje? Razem na wakacjach nie byliśmy już od... - zastanowiłam się dłużej - od kiedy pamiętam.
- No właśnie. Dlatego co ty na to, żeby polecieć do Canady? Podobno jest tam bardzo fajnie. Zmienisz klimat i w ogóle.
- No dobra, ale rok szkolny się dopiero zaczął a do wakacji jeszcze dużo czasu. Zresztą... Canada? - Musiał być jakiś haczyk to pewne.
- Czemu nie? Tylko na kilka miesięcy. Będzie fajnie. Mamy już kupiony domek w Stratford. Zmienisz na jakiś czas szkołę i tyle - dalej się uśmiechał, a pomysł stawał się coraz bardziej irracjonalny.
- Po co? - Zapytałam tylko.
- Nie rozumiem - jego twarz nabrała innego koloru.
- Ja też nie. Chcesz jechać na wakacje do Canady i to w roku szkolnym, do miejsca gdzie nie jeździ się na wakacje i na wakacje nie jeździ się na kilka miesięcy. Ty lunatykujesz, czy oszalałeś od nadmiaru prac? - Mój głos stawał się coraz bardziej napięty, a ja byłam coraz bardziej zła.
Usłyszałam stukot obcasów. To na pewno mama. Jeju, czy to dzisiaj jakiś dzień dobroci dla Natalii? Urodzimy mam?
- Chodzi o to - zaczęła i zwróciła swoje pomalowane oczy do mnie - Mamy bardzo, ważny interes do załatwienia, który może firmie dać nowe możliwości i ...
- I większe zyski - dokończyłam za nią.
- Dokładnie - powiedział tata. - Dlatego jedziesz z nami. Samolot mamy w poniedziałek. Dokładnie nie wiemy ile to potrwa, ale szkoła jest załatwiona, więc spokojnie.
- Nie szkoła się martwię - powiedziałam pod nosem.
- Słucham? - Mama była już zła. - Lepiej zacznij się pakować. My wracamy do biura po nasze rzeczy i wieczorem będziemy. Pożegnaj się z koleżankami i już. Wszystko będzie cudownie, już się nie mogę doczekać kontraktu - powiedziała wychodząc z pokoju łapiąc tatę za rękę i  razem ruszyli w dół po schodach.

_._._._._._._._._
Napisałam pierwszy rozdział. Ogólnie ma to być historia z Justinem Bieberem, więc fani zapraszam do śledzenia dalszego ciągu i proszę o komentarze :)